Zaczęło się prawie zwyczajnie, spotkanie młodzieży z klas przyrodniczych: 2f (druzgocąca większość) i 3f (czterech przedstawicieli) – oczywiście pod opieką p. Krystyny Maćkowiak-Tucholskiej i p. Ewy Kluge przy gmachu Nadnoteckiego Instytutu UAM w Pile. Sobota 24 marca 2018 r., krótko przed godziną 17. Zapytacie, co normalny człowiek robi w dzień wolny od zajęć w murach wyższej uczelni? Zdobywa nowe doświadczenia, świetnie się bawi, poprzez indywidualną obserwację nabywa nowych umiejętności i poznaje to, co jest w zasięgu ręki, no może nieco bardziej ukryte.
Nasz pobyt w Nadnoteckim Instytucie UAM w Pile nie był przypadkowy. Pracownik naukowy wspomnianej uczelni p. Mateusz Gutowski był organizatorem Nocy Sów. Wreszcie mieszkańcy naszego miasta mogli wziąć udział w imprezie ogólnopolskiej. My-przyrodnicy takie okazje zawsze wykorzystujemy. Rozpoczęliśmy w auli Instytutu serią krótkich wykładów ze specjalistami-praktykami. Wysłuchaliśmy opowieści p. Filipa Solarka „O sowach w kilku słowach". Następnie p. Marek Maluśkiewicz wyposażony w sprzęt pozwalający na podglądanie sowich gniazd, odsłonił kulisy życia sów Doliny Noteci. Ostatni z prelegentów p. Mateusz Gutowski pokazał sowy Puszczy nad Gwdą i w barwnej opowieści pozwolił słuchaczom lepiej poznać przedstawicieli gatunków tu gniazdujących.

Po tym niezbędnym wprowadzeniu zostaliśmy podzieleni na podgrupy, aby realizować się plastycznie, obejrzeć film p. Artura Tabora „Sowy Polski" i uczestniczyć w warsztatach „Sekrety sowiej diety" pod kierunkiem p. Roksany Lubkowskiej. Na to ostatnie –bardzo czekała nasza młodzież. Opanowaliśmy wszystkie dostępne binokulary i sprawdzaliśmy, co kryją w sobie sowie wypluwki (zrzutki) sów. Oj, jakie niespodzianki nas czekały: żuchwy gryzoni, czaszki, dzioby ptaków, sierść, owadzie pancerzyki. Uczta dla ducha przyrodnika. Mówienie o sowach bez zajęć terenowych? Jasne, że nie!
Szybko przemieściliśmy się nad Zalew Koszycki. Niestety, zdjęcia nam nie wyszły. Odwołam się do Waszej wyobraźni. Noc, światło księżyca, las ... i około 150 ludzi wyposażonych w latarki (my w czołówki). Nasi terenowi przewodnicy stwierdzili, że lepiej będzie nam poruszać się bez dodatkowego światła. Mieli rację. Szliśmy więc w ciszy leśnymi dróżkami. Oczy szybko przyzwyczaiły się do ciemności. Przystawaliśmy, aby dźwiękami zwabić przedstawicieli różnych gatunków sów. Hm...i tylko puszczyk odpowiedział na nasze nawoływania. Uwierzcie, jest moc usłyszeć go w lesie w środku nocy. Na koniec niespodzianka, ognisko! Wyłoniło się nagle, przyciągnęło falą ciepła.
Noc, płomienie ognia, gorąca herbata i pieczona kiełbaska. I co, trochę zazdrościcie? Bądźcie czujni, możecie do nas dołączyć, bo my Noc Sów wpisujemy w nasz kalendarz.