30 października 2017 r. klasy przyrodnicze i dziennikarskie: 2f, 3f, 2e, 3e wraz z opiekunami pp. Krystyną Maćkowiak-Tucholską, Ewą Semanicką , Zofią Skwarek i Ewą Kluge miały ogromną przyjemność uczestniczyć w spotkaniu
z niezwykłym człowiekiem – p. Aleksandrem Dobą. Polski podróżnik, zapalony kajakarz, obecnie emerytowany inżynier, niespokojny duch i niepoprawny optymista gościł w Pile na zaproszenie p. Artura Łazowego prezesa Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych EFFATA (wspieranego przez grono życzliwych ludzi).
Spotkanie miało miejsce w byłym kinie "Iskra". Rozpoznawalny po charakterystycznej brodzie, dziarskim kroku i nieustannej ruchliwości podróżnik stał pod ścianą uważnie obserwując wchodzących. Skromny, życzliwy, pogodny...mający
w sobie dziecięcą radość i przekonanie, że marzenia są po to, aby je spełniać! Pasjonat, który wyznacza sobie cele, minimalizuje problemy, nie widzi ograniczeń.
Postać nietuzinkowa, niebanalna.

Po kilku słowach wprowadzenia wypowiedzianych przez Pana Aleksandra – obejrzeliśmy film dokumentalny „Happy Olo-Pogodna Ballada o Olku Dobie". Refleksyjna, jednocześnie prosta w przesłaniu opowieść o jego marzeniach, ich konsekwentnej realizacji, obawach rodziny i przyjaciół...,determinacji i niesamowitej skromności. Po projekcji mogliśmy posłuchać podróżnika. Bezpośredni i kontaktowy szybko dostosował się do odbiorcy, szczerze odpowiadał na zadawane pytania. Widać było, że ma do siebie dystans i niebanalne poczucie humoru. Trzykrotnie przemierzał Atlantyk (zawsze z kontynentu na kontynent, nie na wyspy leżące w pobliżu). Prawie 10 lat temu wymyślił, jak ma wyglądać Jego kajak i takowy dla Niego zbudowano.
Niewątpliwie dużo nauczył się podczas pierwszej wyprawy. Doświadczenie, korzystanie z wiedzy innych, skrupulatne planowanie i pasja – doprowadziły Go do spełnienia największego marzenia – pokonania Atlantyku z Ameryki Północnej do wybrzeży Francji, wszystko za pomocą siły własnych mięśni. Zapytacie, jak to możliwe, że 71-letni mężczyzna, sam jeden, w skorupce 1x7metrów przeżył prawie 4 miesiące, wytrwale wiosłując zwykle po 10 godzin dziennie? Do tego należy dorzucić sztormy. Najsilniejszy powodował fale wysokie na 10 metrów. Jak przeżyć taki żywioł? Jest to niewyobrażalne, ale w przypadku Pana Aleksandra osiągalne! Hm... nie będziemy Wam opowiadać filmu (za trochę będzie w kinach), a o przygodach podróżnika możecie poczytać w książkach (relacje p. A. Doby to wiedza bezcenna).
Zainspirowani postacią, zapomnieliśmy wspomnieć, że podczas spotkania dziewczęta z klasy przyrodniczej – 3f wręczyły podróżnikowi wspaniały tort
( niebieska masa – wypisz wymaluj ocean, z symbolicznym kajakiem pośrodku) upieczony przez nie osobiście! Pełni wrażeń wróciliśmy do szkoły, gdzie po niespełna dwóch godzinach ponownie spotkaliśmy się z Panem Aleksandrem, tym razem w auli, do której zaprosiliśmy również uczniów klas drugich i trzecich (z pierwszego budynku). Ciekawość „maluszków" jest niezaspokojona, pytaniom nie było końca. Gdyby nie napięty harmonogram podróżnika, pewnie zostalibyśmy w auli szkolnej do nocy...
Cudownie, że istnieją ludzie tacy, jak Pan Aleksander. Marzyciel, wulkan energii, pogodny optymista, pasjonat, jednocześnie bardzo skromna osoba. Jego przykład pokazuje nam, że jeżeli tylko bardzo czegoś pragniemy, możemy to osiągnąć. Młodzieży, życie przed Wami... startujcie!